Podziel się przestrzenią, czyli rzecz o hulajnogach

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Wyślij emailem
Wydrukuj

Hulajnogi.

Któż z nas nie zna tego niesamowitego jednośladu!

Wiele lat temu ich obecność elektryzowała podwórkowe społeczności („ej, daj pojeździć!”), dziś z kolei to elektryczne hulajnogi elektryzują społeczność miejską. Na pierwszy rzut oka – fantastyczna sprawa. Podobnie jak rowery miejskie, sprawa opiera się na przedpłacie, korzystaniu z aplikacji, przyspieszamy tempa i to jeszcze w ekologicznym duchu! Prawdziwe szaleństwo! Cóż – prawda jest, niestety, bardziej złożona. Co do szybkości – znam osobiście osobę, która zaliczyła przysłowiową „glebę”, bez spektakularnego rozpędzania się. Ale w porządku – kwestia techniki. Natomiast to, co z jednej strony jest atutem, czyli brak wskazanych stacji parkingowych i możliwość odstawienia hulajnogi praktycznie w dowolnym miejscu, jest jednocześnie zagrożeniem. Dlaczego? Otóż pojawia się tu problem myślenia i empatii. A ściślej – braku tychże.

Wyobraźcie sobie sytuację: hulajnoga nagle gaśnie, sygnalizując użytkownikowi koniec przedpłaconego kredytu. Co robić? W teorii i wg wytycznych dostawcy sprzętu i usługi, hulajnoga winna być parkowana na chodniku od strony ulicy. Aby odkryć tę prawdę, trzeba nie tylko kliknąć znajomość regulaminu, ale jeszcze przeczytać go. Dlaczego akurat to miejsce? To dość proste, choć nie dla każdego. Ta strefa jest rzadziej oblegana przez spacerowiczów, rowerzystów i… właśnie! Osoby z niepełnosprawnościami!

Od początku roku wnikliwie śledzę temat, robiąc dokumentację, którą skwapliwie dzielę się na moim fanpage’u #ścieżkadostępu – podziel się przestrzenią!

No właśnie. Jak to jest z tym dzieleniem się? Wszakże przestrzeń publiczna powinna być absolutnie dostępna, przynajmniej na miarę możliwości. W takim razie ja podzielę się z Wami pewną prawdą objawioną: każdy z nas ma ogromny wpływ na kształt tej przestrzeni. Na to, czy będzie ona przyjazna. Każdy – poprzez codzienne, małe gesty. Jednak gdy widzę porzucone na środku chodnika hulajnogi, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ten przywilej jest całkowicie ignorowany. Co jednak, kiedy życie, tak przewrotne, okaże się złośliwe dla nas? Kiedy to my lub osoba nam bliska będziemy musieli borykać się z przeszkodami, utrudnieniami? Wtedy nasza optyka nieco się zmienia. Pomstujemy, ganimy, ale nie pamiętamy, gdy widzieliśmy świat wyłącznie do odległości czubka własnego nosa.

fotografia: Alexey Topolyanskiy

Do rzeczy jednak – w samej Warszawie jest 1000 (szacunkowe dane) hulajnóg elektrycznych. To całkiem sporo nawet jak na dużą aglomerację. Te same hulajnogi znajdziemy jeszcze w kilku dużych miastach w Polsce. I w każdym z tych miast pojawia się ten sam kłopot. Brak umiejętności odstawiania jednośladów. Są one porzucane lub nawet porozrzucane, czyli zamiast trzymać dumnie pion, wolą zostać przeszkodą w poziomie. I teraz docieramy do sedna. O ile ja, osoba widząca, Ty, drogi czytelniku, cieszący się jakkolwiek dobrym wzrokiem, masz szansę ominąć ten całkiem duży sprzęt z niesmakiem lub ignorancją, o tyle moi niewidomi znajomi mogą mieć problem. Zamknij oczy i wyobraź sobie, że idziesz dziarskim krokiem przez ruchliwą ulicę w towarzystwie białej laski. Obok przechodzą ludzie, pada śnieg, słychać klaksony aut, otwierane drzwi kawiarni, z której wydobywa się przyjemny dla nozdrzy aromat… Czujesz to? Miło… Idziesz akurat na spotkanie w sprawie pracy, wymarzonej, ciekawej, dobrze płatnej… Cudowny poranek, wszystko musi się udać… Aż tu nagle – bach! Huk, łomot, trzask. Może to złamana laska? A może potłuczone żebra? Co tu się właśnie wydarzyło?

Wyjaśniam, drogi czytelniku. Właśnie z impetem wpakowałeś się w stojącą dumnie, na środku ulicy hulajnogę elektryczną, którą kilka godzin temu ktoś beztrosko zostawił. Dlaczego? Bo przestała jeździć. Po prostu. Dlaczego nie przyszło do głowy przestawienie jej gdzieś w bok? Bo nie. Bo do tego trzeba używać i serca, i rozumu. Świat nie składa się tylko z ludzi, którzy dumnie korzystają z takich zasobów miejskich. Świat to też ludzie niewidomi, słabowidzący, starsi, na wózkach inwalidzkich. Mam rację?

51944602_549196832246486_8203060138592960512_n

Wróćmy jednak do naszego nieszczęśnika. Taki wypadek z hulajnogą może skończyć się na kilka sposobów – w najlepszym przypadku siniakami. Wersja nieco mniej entuzjastyczna to połamana laska. Nie tylko koszt – około 150 zł., ale gotowa recepta na brak możliwości swobodnej orientacji w przestrzeni. Wyobrażasz sobie osobę niewidomą poruszającą się „po omacku”? Oczywiście – prawdopodobnie da się. Wówczas trzeba niemalże żebrać o uwagę, o ogarniętego rozmówcę, przewodnika, który poświęci czas. Ogromny dyskomfort. Pamiętasz czytelniku, że nasz bohater zmierzał właśnie na rozmowę o pracę? No właśnie. Być może wcale nie uda się mu dotrzeć i oczywiście, powiadomi o nieobecności, ale umówmy się – to nie jest dobry start. Co jeszcze może być przykrą konsekwencją takiego bliskiego spotkania z hulajnogą? Obtłuczenia, połamane zęby, kończyny… Czy muszę dopowiadać, co za tym idzie? Nie sądzę. Sytuacja jednak może skończyć się naprawdę dramatycznie. Dlaczego? Bo ktoś po prostu był bezmyślny i skupiony wyłącznie na sobie.

52426912_371848850315132_3330178179435331584_n

Jak więc pogodzić potrzebę korzystania z hulajnóg, które – same w sobie są ciekawym rozwiązaniem i tak, jak napisałam, na pewno dobrze wpisują się w proekologiczny nurt, który z całą pewnością jest palącą potrzebą dużych miast z potrzebami mieszkańców lub turystów z dysfunkcją wzroku?

Oto proste rady:

– nie jesteś sam/a – zastanów się, czy Twoje działania nie wpłyną negatywnie na komfort korzystania ze wspólnej przestrzeni innych osób;

– korzystając z hulajnogi odstaw ją na chodnik w pobliżu ulicy, tak, aby dać dostęp do komfortowego korzystania z jego centralnej części. W ostateczności można postawić hulajnogę przy ścianie, choć opcja przeciwna, czyli przy ulicy jest bezpieczniejsza – niewidomi unikają hałasu, w związku z potrzebą orientacji. Niewiele osób będzie poruszało się przy ścianie, ale jednak bywają podobne przypadki.

– nie kładź hulajnogi. Pozostawiona w pionie jest bezpieczniejsza, mimo wszystko.

– jeśli widzisz porzuconą hulajnogę – odstaw ją. To zajmie chwilę, a może uratować czyjeś zdrowie.

– przekaż te informacje innym, zajrzyj na facebookową stronę #ścieżkadostępu – podziel się przestrzenią!

52528694_2295997410637163_8011657068530368512_n

Całkiem logiczne, prawda? Wszystko zaczyna się i kończy na myśleniu. I ważna uwaga. Żadna ze znanych mi osób niewidomych nie próbuje walczyć z hulajnogami jako takimi, nie żąda, aby zniknęły z przestrzeni miejskiej. Jedyne, o co wnoszą, to potrzeba wyrobienia zdrowych społecznie nawyków. Na tym polega właśnie tworzenie obywatelskich postaw. To powinno być absolutnie naturalne. Skoro jednak nie jest, warto o tym pisać i mówić.

Podziel się przestrzenią.

Małgorzata Szumowska
Dyrektor Niewidzialnej Wystawy

IMG_0332

 

 

 

 

 

 

 

 

________________

Kilka słów  od autorki bloga:
Moi Drodzy, temat dostępności przestrzeni jest bardzo ważny. Małgosia powiedziała o hulajnogach już wszystko i właściwie nie miałabym nic do dodania, ale proszę Was tylko o to, abyście rozesłali ten wpis do znajomych. Niech zapadnie w pamięć, niech da do myślenia. Tylko współpracując razem możemy stworzyć przestrzeń dostępną dla wszystkich. Liczę na Waszą pomoc, na nasze wspólne działanie!
J.

_______________

zdjęcie wyróżniające: Markus Spiske
fotografia Warszawy: Alexey Topolyanskiy

/ Unsplash

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *