Kto może dobierać soczewki kontaktowe? Nie daj się nabrać!

Facebook
Twitter
LinkedIn
WhatsApp
Wyślij emailem
Wydrukuj

Słuchajcie, myślę sobie, że jako optometrysta powinnam się wypowiedzieć w pewnej kwestii…
Otóż…
Rozumiem, że pieniądze muszą się zgadzać, że liczy się zysk.
Ale nie zarabiajmy na czyjejś niewiedzy i zdrowiu.
Są lepsze sposoby na zwiększenie przychodu firmy.

Opowiem Wam szybko historię, którą wspominam do dzisiaj mimo, że miała miejsce już około 2 lata temu.
Zostałam zaproszona na szkolenie z aplikacji soczewek kontaktowych i oceny przedniego odcinka oka przez jednego z największych producentów soczewek kontaktowych na świecie.
Jako optometrysta lubię uczestniczyć w takich szkoleniach, nawet jeśli cały ten materiał był obowiązkowy na studiach. Nauki i powtórek nigdy za wiele. Można poćwiczyć, wymienić się opiniami z innymi specjalistami itd. …
Wspominam jednak to jedno szkolenie tak bardzo często, ponieważ poznałam tam pewnego sympatycznego człowieka (jeśli to czyta – pozdrawiam i proszę nie mieć do mnie żalu o to, co napiszę). Otóż pan się przedstawił i zapytał, czy jestem optometrystą, czy okulistą, czy kimś innym. Odpowiedziałam, że optometrystą no i zapytałam o to samo.
Na co pan odpowiedział… że pracował kiedyś na poczcie i pewnego dnia stwierdził, że on w sumie lubi fizykę i optykę też lubi… i poszedł na kurs i teraz próbuje sobie badać. No i właśnie chce się nauczyć doboru soczewek kontaktowych.
No i się uczył.
I pewnie gdzieś dobiera.

Sprawa wygląda tak – zawód optometrysty jest JESZCZE zawodem nieuregulowanym, a to znaczy, że taki pan X może właśnie przyjść z poczty i stwierdzić „Robię kurs i od jutra badam”.
Problem polega na tym, że często takie osoby nazywają siebie optometrystami i używają nazwy tego zawodu na pieczątkach, wizytówkach i szyldach przy salonach optycznych.
Nie ma sensu tłumaczyć rozlegle po co – wiadomo – dla przyciągnięcia klienta. Przecież nie wystarczy mieć salonu optycznego. Trzeba jeszcze mieć osobę do badania. Nie ma specjalisty? Nie szkodzi. Dwa tygodnie kursu i będzie. I będzie badał. Więcej pacjentów = więcej klientów = więcej pieniędzy.
Przepraszam, ale taka prawda.

A niestety świadomość klientów – pacjentów jest w tym zakresie bardzo mała. Bo jak ktoś przychodzi na badanie wzroku to z reguły zakłada, że skoro ktoś się za to badanie zabiera, to musi przecież wiedzieć, co robi.
No i klops. W tym rzecz, że nie każdy wie.

Bo pieniądze zarabia się miło, bo człowiekowi zawsze można „wkręcić” jakieś wytłumaczenie na źle dobrane okulary i o ile taki człowiek nie uprze się i nie zacznie drążyć tematu, to w najgorszym przypadku po prostu więcej do tego salonu nie wróci i pójdzie gdzie indziej.
Problem zaczyna się wtedy, kiedy jednak zaufa i wraca.
Wspominałam Wam o tej pani optyk z mojego rodzinnego Świnoujścia, która sobie „przy okazji” w salonie dobiera korekcję pomiędzy wydawaniem okularów. Jeśli nie czytaliście, możecie zobaczyć jak wygląda takie badanie u niej TUTAJ.

Niewłaściwie dobrana korekcja okularowa może powodować problemy z widzeniem obuocznym (brzmi to niewinnie, ale jak napiszę, że może spowodować zeza, to może już zabrzmi trochę poważniej?), poza tym bóle i zawroty głowy, bóle oczu, a nawet częste zapalenia spojówek, zmęczenie zarówno oczu jak i ogólne, problemy z koncentracją itp.

I teraz przejdźmy do tematu tego mojego spontanicznego tekstu.
Soczewki kontaktowe.
Pisałam ostatnio o zaletach, wadach, wskazaniach, o tym co powiedzieć specjaliście podczas wywiadu przed dopasowaniem soczewek.
Używałam określenia „specjalista”.

I teraz pora napisać kim jest ten SPECJALISTA.
Poproszę o fanfary.

Drodzy Państwo, pod pojęciem SPECJALISTA, kryje się ZAWSZE

OPTOMETRYSTA lub OKULISTA.

Nikt poza tym.

Nawet, jeśli teraz obrazi się na mnie setka osób, nie mogę o tym nie napisać.

I podam Wam taki przykład.

Firmy zajmujące się dystrybucją laserów używanych do wykonywania laserowej korekcji wzroku, organizują (w ośrodkach do których dostarczają sprzęt i serwisują go) tak zwane wetlaby.
Miałam przyjemność uczestniczyć w takim szkoleniu.

I teraz załóżmy, czysto hipotetycznie, że taki szkoleniowiec przyjechałby na tydzień uczyć wykonywania zabiegu chirurgii refrakcyjnej i przez kilka dni, na specjalnie do tego przygotowanych oczkach (nie wdawajmy się w szczegóły, bo na pewno nie każdy chce wiedzieć jak takie oczko wygląda i skąd się je bierze) i ja bym się pouczyła robić płatek na rogówce, a potem ją laserować.
Czy po tym tygodniu lub nawet dwóch jakby się uprzeć, stałabym się specjalistą w tej dziedzinie i mogłabym robić zabiegi laserowej korekcji wzroku????
NO NIE!
Nie mogłabym.
Mimo, że „teoretycznie” nie jest to przecież „aż tak bardzo skomplikowane”.

Powiecie, no jak to nie jest skomplikowane?

Bo przecież dobór okularów przy chirurgii refrakcyjnej to pestka i jak ja w ogóle mogę porównywać.
Tak Wam się wydaje?

A jeśli przyjdzie do Was osoba, która ma takie problemy z widzeniem obuocznym, że niewłaściwie dobrana korekcja spowoduje wyłączenie jednego oka, to wtedy nadal będzie to pestka?

A co z soczewkami?
Ile jest powikłań po soczewkach kontaktowych?

Osoba, która dobiera soczewki kontaktowe MUSI!!! mieć wiedzę nie tylko z zakresu wad wzroku.
To nie jest zabawa, która polega na zmierzeniu krzywizny oka, dopasowaniu, która z próbnych soczewek będzie się odpowiednio poruszała na oku, bo na upartego tego faktycznie da radę się nauczyć na jakimś weekendowym kursie. A co z oceną przedniego odcinka oka w przypadku istniejących przeciwskazań do stosowania soczewek… co z KONTROLAMI???

STUDIA moi Drodzy są po to, żeby mieć ugruntowaną wiedzę.
Dlatego nie trwają weekend, czy dwa.

Kontrole, na które regularnie musi się stawiać użytkownik soczewek kontaktowych, muszą być przeprowadzone przez osobę, która ma pojęcie o tym, co może zobaczyć w lampie szczelinowej – w biomikroskopie (w tym urządzeniu, w którym opieracie czoło i brodę i świeci Wam po oczach ostre światło).

Ja się trochę irytuję, wiem. Ale okazuje się, że takich szkoleń jest coraz więcej wszędzie i dostępne są dla wszystkich. I nie rozumiem dlaczego robimy to sobie nawzajem? Z oszczędności? Z potrzeby konkurencji? To liczy się ilość, czy jakość?

Przytoczę Wam jeszcze historię pewnego chłopaka, który pojawił się w salonie u mojej koleżanki w poszukiwaniu pracy na stanowisku optometrysty.
Bo takie ogłoszenie było, że salon szuka optometrysty.
Przyszedł chłopak i mówi, że jest po kursie, że nie robił studiów, bo po co, skoro szkoda czasu, a on umie badać. A kiedy mu po raz pierwszy odmówiono powiedział, że zgodzi się na dużo mniejsze wynagrodzenie niż „prawdziwy optometrysta”.

Drodzy Pacjenci. Proszę.
Weryfikujcie wykształcenie osób Was badających.
Mówię poważnie.
Może nie wszyscy zgadzali się z wprowadzeniem Numeru Optometrysty, ale jest to wewnętrzna regulacja, która ułatwia weryfikację specjalisty – optometrysty. Jeśli posiada taki numer – na pewno ukończył odpowiednie studia.

SOCZEWKI KONTAKTOWE mogą być dobierane WYŁĄCZNIE przez OPTOMETRYSTĘ lub OKULISTĘ.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *